Siodlarnia i NOC...
Hej!
No więc zacznę od tego,że jestem ciągle chora.I przez to dziś nie jadę na konie ;( No ale trudno.Dzisiaj zaprezentuję niedawno skończoną siodlarnię i historię Doroeath. Wiem,wiem,niezrozumiale piszę,ale co ja na to poradzę?Ale na początku siodlarnia właśnie.
-Ehh...Dlaczego siodlarnia,skoro nie ma siodeł i ogłowi?!
No to zacznijmy:
Oto cała siodlarnia;mieści się w pudełku,ale cóż..
Było ciemno. Doroeath szła przez ciemny korytarz,potykając się o wystające z boksów bele siana.Kilka,koni,zaciekawione dźwiękiem,podniosły łby,lecz gdy spostrzegły znaną im dziewczynę,z powrotem poszły spać. Doroeath weszła do boksu Migotki.Kara klacz podniosła głowę i wtuliła pysk w jej ciepłe dłonie.Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem,i,jak najciszej umiała,wycofała się po sprzęt.Założyła zręcznie ogłowie i narzuciła siodło na szeroki kłąb swojej ulubienicy.
-Choć kochana...Masz ochotę na małą przejaźdżkę?-szepnęła.
Klacz zarżała cicho.
-To chodź.-powiedziała półgłosem.
Doroeath wsiadła na Migotkę i obydwie po cichu oddaliły się ode terenu stadniny.Dopiero teraz dziewczyna zauważyła,jak cudna była noc.Granat nieba wyglądał niczym rozlany atrament na ławkę nieszczęsnego ucznia,a kobierzec gwiazd wszystko komponował.Zmrużyła czy,patrząc w oślepiająco jasny księżyc.Pogoniła karuskę do galopu,i pobiegły,niczym jedna całość.Niekiedy musiały się zmierzyć z niewielkimi przeszkodami,ale i to ani na chwilę nie wstrzymało cudownej harmonii.Migotka wkrótce przeszła miękko do kłusa,który niedługo potem stał się stępem. Doroeath poklepała klacz po spoconej szyji.
-Było magicznie...-szepnęła jej do ucha i niechętnie zawróciła.Pierwszy raz od nocnego wypadu pomyślała o godzinie.Wyjęła zziębniętym rękami telefon z polarowej kurtki,i,zanim zdążyła popatrzeć na komórkę,spostrzegła blade,wschodzące niepewnie słońce.Zaobserwowała,że jest równo szósta!Pojechały stępem na miejsce,gdzie już krzątali się pracownicy stadniny,i dopiero wówczas stwierdziła,iż jest bardzo śpiąca.Szybko zdjęła Migotce ogłowię oraz siodło,i w perfekcyjnie szybkim czasie,klacz błyszczała.
Doroeath na pożegnanie pocałowała ją w miękkie chrapy,a karuska trąciła ją pyskiem,w nadzieji na smakołyki.Dziewczyna zaśmiała się cicho.
-Nie mam nic!Nie masz na co liczyć,kochana.-to powiedziawszy,jeszcze raz ją ucałowała i oddaliła się w stronę domu...
Podobała się Wam ta historyjka?
Chcecie takich więcej?
Piszcie w komkach!^^
To paaaa;)
No więc zacznę od tego,że jestem ciągle chora.I przez to dziś nie jadę na konie ;( No ale trudno.Dzisiaj zaprezentuję niedawno skończoną siodlarnię i historię Doroeath. Wiem,wiem,niezrozumiale piszę,ale co ja na to poradzę?Ale na początku siodlarnia właśnie.
-Ehh...Dlaczego siodlarnia,skoro nie ma siodeł i ogłowi?!
No to zacznijmy:
Oto cała siodlarnia;mieści się w pudełku,ale cóż..
I to tyle.Pokazałam na koniach wszystko,co tam było;)))
A teraz historia z życia Doroeath:
-Choć kochana...Masz ochotę na małą przejaźdżkę?-szepnęła.
Klacz zarżała cicho.
-To chodź.-powiedziała półgłosem.
Doroeath wsiadła na Migotkę i obydwie po cichu oddaliły się ode terenu stadniny.Dopiero teraz dziewczyna zauważyła,jak cudna była noc.Granat nieba wyglądał niczym rozlany atrament na ławkę nieszczęsnego ucznia,a kobierzec gwiazd wszystko komponował.Zmrużyła czy,patrząc w oślepiająco jasny księżyc.Pogoniła karuskę do galopu,i pobiegły,niczym jedna całość.Niekiedy musiały się zmierzyć z niewielkimi przeszkodami,ale i to ani na chwilę nie wstrzymało cudownej harmonii.Migotka wkrótce przeszła miękko do kłusa,który niedługo potem stał się stępem. Doroeath poklepała klacz po spoconej szyji.
-Było magicznie...-szepnęła jej do ucha i niechętnie zawróciła.Pierwszy raz od nocnego wypadu pomyślała o godzinie.Wyjęła zziębniętym rękami telefon z polarowej kurtki,i,zanim zdążyła popatrzeć na komórkę,spostrzegła blade,wschodzące niepewnie słońce.Zaobserwowała,że jest równo szósta!Pojechały stępem na miejsce,gdzie już krzątali się pracownicy stadniny,i dopiero wówczas stwierdziła,iż jest bardzo śpiąca.Szybko zdjęła Migotce ogłowię oraz siodło,i w perfekcyjnie szybkim czasie,klacz błyszczała.
Doroeath na pożegnanie pocałowała ją w miękkie chrapy,a karuska trąciła ją pyskiem,w nadzieji na smakołyki.Dziewczyna zaśmiała się cicho.
-Nie mam nic!Nie masz na co liczyć,kochana.-to powiedziawszy,jeszcze raz ją ucałowała i oddaliła się w stronę domu...
Podobała się Wam ta historyjka?
Chcecie takich więcej?
Piszcie w komkach!^^
To paaaa;)
Zacznę może od siodlarni..
OdpowiedzUsuńWiem, że panuje obecny szpan na trzymanie figurek w tzw. stadninach, ale według mnie większy porządek byłby gdyby konie były na półkach, a derki etc. w jakichś małych pudełkach na biurku. Ale to moje zdanie, a tak też jest dobrze.
Derki są na ogół bardzo fajne, zastrzeżenia mam do tego, jak mają się na koniu trzymać. Mogłabyś np. kupić i wszyć rzep, to najprostsze, albo po prostu zszyć w miejscu klatki piersiowej, taka derka zakładana przez łeb konia.
Cordeo jest na serio spoko, a kantary niczego sobie.
Co do opowiadania zauważyłam trochę literówek, błędów interpunkcyjnych i stylistycznych.
Ale dobra. Treść jest w porządku, treściwa i zwięzła. Dla czytelników, którzy nie pochłaniają książek jak żelków [ja <3] na pewno fajna, krótka lekturka.
Pozdro!
sage-servant.blogspot.com
Siodlarnia była tylko na jakieś filimiki(lubię nagrywać ;))) lub na bloga właśnie;)))
UsuńJakaś taka pusta mi się wydaje....
OdpowiedzUsuńWiem -,- Bo dopiero później dodam siodła i ogłowia i ogólnie resztę wyposazenia ;)))
UsuńOpowiadanie naprawdę fajne :)
Usuńdzięki^^Była nuda,a z niej powstała taka oto historyjka;))))
UsuńBardzo fajne opowiadanie ^_^
OdpowiedzUsuń