Nigdy nie mów nigdy cz.1

-Na parkur wchodzi Paulina Michalska na koniu Ruletka!-zabrzmiał głos spikera,a następnie zadzwonił dzwoneczek,obwieszczający początek odliczanego czasu.
Paulina usiadła głębiej w siodle,poluzowała wodze i dała Ruletce łydkę. Koń prychnął i ruszył. Pierwsza przeszkoda była czerwono-białą stacjonatą,z różami po bokach,które miały na celu zdekoncentrować zwierzę,jak i jeźdźca. Dziewczyna w myślach odliczała foulee Ruletki. Raz,dwa,trzy....-mruczała pod nosem,uniosła się w siodle i pokonała pierwszą przeszkodę. Lecz nie było czasu na skupieniu się nad sukcesem,bo przed nimi wyrosła kolejna trudność. Tym razem była to koperta. Ruletka z gracją godną konia hanowerskiego bez trudu ją pokonała. Następny był niewysoki liverpool. Paulina skupiła się. Wiedziała,że musi dać znak do skoku w odpowiednim momencie,inaczej koń się przewróci na śliskim błocie.
-Teraz!
Dała łydkę zwierzęciu,a Ruletka bez wahania przeskoczyła. Na ułamek sekundy dziewczyna zamknęła oczy. Spodziewała się dobrze znanego dźwięku zrzucanej poprzeczki,lecz nic się za nią już nie działo. Tylko ślady kopyt świadczyły o tym,iż pokonała połowę parkuru. Jeszcze tylko trzy przeszkody... Nagle zamyśliła się. Chciałaby mieć tatę,który kibicuje jej na każdym kroku,lecz jej... Walczył jako wojskowy w Afganistanie. Nie zorientowała się,że otrzymała przez ten czas otrzymała cztery punkty karne za strąconą poprzeczkę na stalowoszarej stacjonacie. Na powrót się skupiła,ale czuła,że oczy pieką ją od wstrzymywanych łez. Na szczęście następna przeszkoda okazała się stosunkowo łatwa. Zakończyła przejazd z czterema punktami karnymi i czasem dwadzieścia dwie sekundy i osiemnaście setnych. Po innych przejazdach zorientowała się,że miała najlepszy czas! Kogoś wyprzedziła o jedną setną,lecz ta osoba nie miała żadnej zrzutki. Na rozdaniach nagród dostała czerwone flo,a zwyciężczyni niebieskie. Trójka zawodników zrobiła rundę honorową z przypiętymi do ogłowi swoich rumaków,dumnie powiewającymi rozetami,a następnie zeszły z parkuru. Paulina zsiadła,przygnębiona,a wokół niej tłoczyło się kilka dzieci proszących o autograf. Nie dziwiła im się. W końcu na prawie każdych zawodach była na podium. Co dziwne,obok zwyciężczyni,niejakiej Martyny Zając,byli tylko rodzice. Wzruszyła ramionami i odpędziła od siebie dzieciaki. Odprowadziła Ruletkę do boksu i pogłaskała ją po rudawych chrapach. Klacz prychnęła w odpowiedzi i przymilnie popatrzyła na swoją przyszłą właścicielkę,w oczekiwaniu na "coś dobrego". Paulina uśmiechnęła się pod nosem,a zły humor minął jak ręką odjął. Dała jej kawałek buraka. Zwierzę łapczywie zjadło i czekało na dalszy ciąg pyszności.
-Więcej nie mam,dziewczynko.-mruknęła i nasypała miarką owsa. Gdy Ruletka jadła,szesnastolatka usiadła obok niej,drapiąc swoją ulubienicę po nodze.
-Już wkrótce będziesz moja,ślicznotko.
Na samą myśl Paulina rozmarzyła się. Pół godziny później postanowiła puścić klacz na pastwisko. W tym celu poszła do siodlarni,wzięła lekko różowawy uwiąz,którego zakupiła tydzień temu,oraz krwistoczerwony kantar. Weszła z powrotem do boksu,nałożyła klaczy kantar,a następnie dopięła uwiąz.
-Gdy będziesz moja,kupię ci własne siodło,ogłowie i czaprak.-obiecała jej szeptem i ruszyła,z koniem u boku,przez stajnię.
Gdy były na pastwisku,Paulina odpięła jej uwiąz,lecz zanim zdążyła to zrobić,Ruletka już rwała się do pozostałych rumaków. Dziewczyna rozpoznała w jednym z nich wałacha Martyny,dzisiejszej zwyciężczyni. Koń wyglądał nad wyraz cudownie,z ogromną niechęcią musiała to przyznać. Patrzyła jeszcze trochę później na przemian galopującą i kłusującą Ruletkę,a następnie odeszła do domu. Na boksie zdążyła jeszcze maznąć liścik,żeby "o dziewiętnastej wziąć klacz z pastwiska".
Na drodze spotkała swoją przyjaciółkę,Julkę. Uściskała ją,a zaraz po tym zaczęła obsypywać Paulę pytaniami:
-Jak ci poszło?
-Które zdobyłaś miejsce?
-Podobało ci się?
-Ruletka dała powera?
-Była fajna atmosfera?
-Poznałaś kogoś?
-Czekaj,nie wszystko naraz...-zaśmiała się i wszystko opowiedziała ze szczegółami. Nie napomniała tylko o ojcu,bo obydwie wiedziały,że to drażliwy temat. Julka z uśmiechem wysłuchiwała historii.
-Ej,od jutra uczysz mnie jeździć konno!-zażartowała,i obie dziewczyny zaśmiewały się do rozpuku.
Gdy ochłonęły,Paulina spytała się,czy może nie chciała by pójść do jej domu.
-Oczywiście,milordzie!-puściła do niej oko i ruszyły biegiem.

**********
Gdy dziewczyny popijały kawę,gawędząc sobie,nagle ze strony Julii padło pytanie:
-Czy.... No wiesz,twój tata dobrze sobie radzi?
Paulina wstrzymała oddech na samo słowo "tata". Nie odpowiedziała.
-Przepraszam... To nie za mądre z mojej strony. Przepraszam.-wyszeptała i dodała-to ja już pójdę.
Zanim przyjaciółka zdążyła cokolwiek powiedzieć,zatrzymać Julkę,ta była już na schodach. Dziewczyna usłyszała jeszcze trzaśnięcie drzwi,i zapanowała cisza. Poczuła się nagle urażona. Poczłapała do salonu i usiadła zamaszyście na kanapie. Wylewała potok łez,w nadziei,iż nikt jej nie usłyszy. Po kilkunastu minutach otarła oczy i sięgnęła po chusteczkę do nosa. Wysmarkała nos i wyszła na dwór. Słyszała świergot ptaków,lecz wyjątkowo ten dźwięk nie pocieszył jej. Patrzyła przed siebie pustym wzrokiem. Dostrzegła w oddali dróżkę,którą zaledwie godzinę temu spacerowały z Julką. Do jej oczu znowu napłynęły łzy. Wyjęła komórkę z kieszeni spodni. Wybrała numer przyjaciółki z podstawówki,Mai. Jak zawsze nie odebrała. Ze złością odłożyła telefon na drewniany stolik. Zacisnęła palce na barierce. Wsunęła ręce w kieszenie i podeszła do rdzewiejącego roweru. Uświadomiła sobie,jak dawno na nim nie jeździła. Zawsze zastępował jej prawdziwe rumaki,lecz gdy w życiu nastolatki zaczęły się one pojawiać,odrzuciła go i przestała się nim interesować. Lecz teraz poczuła przejmującą pustkę. Wiedziała już,czego jej brakowało. Roweru. Paulina przypomniała sobie,jak jako dziesięciolatka codziennie wybierała się na wypady rowerem. Raz z tatą,raz bez... Pobiegła do domu po kluczyk od przypięcia,które zawsze,choć nie używała roweru od sześciu lat,wisiał wraz z innymi. Podekscytowana,nie mogła zapanować nad drżeniem własnych dłoni. Rzuciła przypięcie na podest,i wyciągnęła rower. Nie był w tak fatalnym stanie,w jakim go sobie wyobrażała. Polała go tylko przygotowaną wcześniej wodą z butelki do podlewania kwiatów,i "rumak"na powrót wyglądał na nowy. Jego czarny lakier,błyszczał w zachodzącym pomału słońcu. Podniosła go,a gdy była już na chodniku,wskoczyła na niego. Zachwiała się. Szybko odzyskała równowagę i przejechała kilka kilometrów na swoim przymałym rowerze. Nagle zadźwięczała komórka.
-To Maja!-zgadywała i wyjęła spoconymi rękoma telefon.-Julia...?
Już miała się rozłączyć,kiedy zastanowiła się. Przez jedno głupie pytanie mamy przestać się przyjaźnić? Nie,na to nie pozwolę.-mruknęła i nacisnęła zieloną słuchawkę.
-Słuchaj,Paula,wybacz. Byłam głupia. Nie cierpię się z tobą kłócić. Proszę,wybacz mi. Przyjdę nawet do stadniny!
Ostatni tekst rozbawił Paulinę.
-Nie ma sprawy.
-Spotkamy się?-powiedziała z wyraźną ulgą w głosie.
-Wiesz... Jestem na rowerze.
-Że jak?! Ty?
-Jakoś to wyszło.
-To ja do ciebie jadę.-powiedziała z optymizmem.
-Dobra. Czekam przy Skwerze Bacha.-tak w dzieciństwie przyjaciółki nazwały pobliski skwer.
-Ok. Cześć!
-Pa!
Paulina włożyła komórkę do kieszeni,która po chwili znów się rozdzwoniła. Dziewczyna,wściekła,już miała odrzucić połączenie,gdy zobaczyła,że to telefon od instruktorki,pani "Ralinki". Tak dzieci nazywały instruktorkę,ponieważ jej imię brzmiało "Malina",a ona nie nie lubiła litery "M",jeźdźcy uczęszczający do stadniny tak ją nazywali. Odebrała więc:
-Halo?-zaczęła Paulina z rozdrażnieniem w głosie. Jednak słyszała tylko szumy.
"Może przez przypadek zadzwoniła."-pomyślała,lecz nagle usłyszała znajomy głos,lecz słychać go było z oddali,co oznacza,że instruktorka najprawdopodobniej upuściła lub odłożyła telefon. Słyszała pojedyncze słowa:
-Martyna! Potrzebujemy...! Już!
Inny głos wypowiedział imię Ruletki i jej.
-Paulina! Potrzebna! Rulet...!-tutaj przerwało. Paula zestresowała się. Napisała do Julii dwa SMS-y z literówkami,bo jej palce rozjeżdżały się na różne strony.
"Nir mgę traz sie spotkac coas"-wtedy przypadkowo wysłała wiadomość,a druga brzmiała:
"Nie moę terax siw spotkac cos zlego dzieje si w stadninie sory"
Po czym dziewczyna wskoczyła na rower i prędkością godną zawodowego kolarza pognała do stajni. Dojeżdżając na dobrze znane jej podwórko przy stajni spodziewała się lamentu,wrzasków,a nawet plam krwi,lecz było cicho. Po trawniku przebiegł Trexi,pies stajenny. Odstawiła rower obok płotu,przypięło go i weszła na teren stadniny. Weszła do stajni głównej. Brak kogokolwiek. Nie zdziwiło jej to,bo Ruletka nie mieszkała w tych boksach. Z szybko bijącym sercem wkroczyła do prywatnej, ale widziała tam tylko Texasa,którego poiła... Ralinka!
-Proszę pani! Ralina!-wykrzykiwała tak głośno,że spłoszyła inne konie.
-Słucham?-powiedziała to głosem,w którym wprost namacalne było jej ukrywane zdenerwowanie
-Co z Ruletką?
-Choć,musimy porozmawiać.-Ralina zamknęła boks Texasa,na co zwierzę zarżało,obrażone tak skrajną zniewagą. Instruktorka objęła Paulinę ramieniem i razem poszły do pustego sekretariatu.
-Usiądź.
-Nie! Chcę wiedzieć tylko,co z Ruletką! Gdzie ona jest? Gdzie są inni?
-Otóż...-zaczęła.
WWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW
I co,może być? Ja szczerze,to zadowolona jestem. Kolejna część za pięć komentarzy.
Pozderki,Tara :p
PS. Szykujcie się na sesję :).
schleichemci.blogspot.com
PS2. Mam nowe podpisy na zdjęciach ;3.
 PS3. Napisałam w pierwszym PS'ie PAS,zamiast PS xD.

EDIT:

Candy u Emci!

Post o Candy: <KLIK>
Blog: <KLIK>




 Candy na Sielskich Wzgórzach!

Post o Candy: <KLIK>
Blog: <KLIK>











Komentarze

  1. Bardzo ciekawe opowiadanie ;). Czekam na następną część.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak mogłaś urwać w takim miejscu?! Teraz czekam na dalszy ciąg. Bardzo ładnie napisane. Pamiętaj tylko stawiać spację po kropce i przecinku ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty zua!!! Czemu w takim momencie?!
    Bardzo ciekawe opowiadanie. Ładnie napisałaś i ogólnie ciekawą historię wymyśliłaś. Mi Ralinka kojarzy się z Pralinka. :D Ogólnie ładnie tu teraz u ciebie na blogu.Zrobił się taki no nie wiem porządek? :) Kasia o którą pytałaś to moja przyjaciółka. Nie zbiera modeli,ani nic. Po prostu pomyślała o mnie w czasie swoich wakacji. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. uuu, fajne :) masz lekkie pióro, jak kiedyś wydasz książkę zarezerwuj dla mnie egzemplarz ;D
    www.larositastable.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Super opowiadanie! Czekam na kolejną część ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja chcę więcej kiedy następna część?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty